Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich (J 17,20-26).
Na końcu długiej modlitwy Jezusa, która tak naprawdę stanowi Jego testament, gdyż wyraża Jego ostatnią wolę, znajduje się prośba do Ojca, by uczniowie trwali w jedności. Tak jak wcześniej prosił już o to w kontekście, by mogli przeciwstawić się złemu, tak teraz modli się z myślą o żywotności apostolskiej nowej wspólnoty. Jest to dla Niego tak ważne, że powtarza to dwukrotnie: Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Jezus wcześniej wielokrotnie mówił o konsekwencjach podziału i ostrzegał: Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać (Mk 3,24-25). Tutaj, w tej ostatniej uroczystej prośbie, nie zwraca się do uczniów, utrwalając w nich wcześniej przekazaną naukę, ale do Ojca, któremu powierza opiekę nad swoimi, których od Niego otrzymał. Prosi Go o jedność dla nich, ale nie o jakąkolwiek jedność, tylko o jedność na wzór Ich jedności (Jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie), gdyż tylko wtedy będą w jedności doskonałej.
Na czym jednak polega jedność między Ojcem a Synem, do której należałoby dodać jedność z Duchem Świętym. Czy chodzi może o jednolitość? Czy jest to jedność budowana na tolerancji różnych wyborów, jakie każdy podejmuje? Jedność Świętej Trójcy, jedność, do której powinniśmy dążyć, to jedność budowana na miłości. To miłość pomiędzy uczniami motywowana miłością należną Bogu umożliwia budowanie takich relacji między dwoma czy wieloma osobami, w których nie ma ani przymuszania przez jedną ze stron, ani anarchii wynikającej z tego, że aby był pokój, każdy może robić, co chce. Chiara Lubich, założycielka ruchu Focolari, w którym Duch Święty złożył charyzmat jedności, tak mówi na ten temat: Jedność nie jest wyzwaniem tak trudnym do sprostania ani tak wzniosłym ideałem, by się zniechęcać, jeśli tylko ją zrozumiemy i doświadczymy jej choć trochę. Jedność, każda jedność (z Bogiem i z braćmi) jest darem Boga. To On jest pierwszy w kochaniu nas. Jednak później wymaga to od nas odpowiedzi i możemy odpowiedzieć na ten dar miłością. Miłością do Boga i bliźniego. Miłością wzajemną. Bracia, którzy kochają się wzajemnie w Chrystusie, aktualizują Jego słowa: „Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20). Tak, gdyż jedność jest obecnością Jezusa. Kto żyje według Jego nowego przykazania („…abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”, por. J 15, 12-13), a zatem jest gotowy umrzeć za brata, doświadcza prawdziwej obecności duchowej Jezusa, Jego Ducha, która jest pokojem, radością, światłem i wszystkimi darami Ducha. Kiedy ktoś ma już to doświadczenie, nigdy o nim nie zapomina. Przeciwnie, angażuje się, by powtarzać je przez całe swoje życie.
Miłość naśladująca miłość Trójcy Świętej jest koniecznie i nieuchronnie miłością, która obejmuje krzyż. Nie można kochać tak jak Chrystus, jeśli nie bierze się pod uwagę, że miłość doprowadziła Pana do śmierci krzyżowej. Oznacza to, że nie możemy rozumieć miłości z perspektywy uczucia czy pragnienia, ale z perspektywy, którą przyjął Jezus – wierności Ojcu i oddania swojego życia ze względu na posłuszeństwo Ojcu i miłość do ludzi. Prawdziwa miłość jest zdolna stawiać dobro drugiego ponad swoje własne i jest gotowa nawet oddać życie za bliźniego. Prawdziwa miłość wyraża się w czynach, a nie tylko w uczuciach czy słowach. Prawdziwa miłość nie ogląda się na innych, gdy widzi, że jest coś do zrobienia. Miłość naśladująca Chrystusa jest zdolna przebaczać siedemdziesiąt siedem razy i stawiać się w sytuacji drugiego, by lepiej go rozumieć, a przez to móc lepiej go kochać. Zatem jedność opiera się na miłości, a ta kosztuje. Miłość to radość i wesele, ale także cierpienie. Odrzucić tę drugą część, to nie poznać miłości i oczywiście nie poznać, jak Pan nas ukochał.
Dlatego Jezus, po prośbie o jedność, kończy swoją modlitwę, swój testament, mówiąc o miłości: Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w Nich. Objawienie nam imienia Bożego to objawienie, kim jest Bóg w Trójcy Świętej. To nauczenie nas, że Bóg jest jeden (wierzymy w jednego Boga), ale że w Bogu jest różnorodność (są trzy różne Osoby, które współdzielą jedną boską naturę i mają jedną godność). Objawienie nam imienia Bożego to przekazanie nam – jak przypomni w swoim liście św. Jan – że Bóg jest Miłością oraz że ta Miłość przechodzi przez krzyż. To właśnie taka miłość, jaką mają trzy Osoby Trójcy Świętej, nie dopuszcza jednocześnie do odczłowieczenia przez przymuszenie do jednolitości i do chaotycznej anarchii wynikającej ze wspólnego życia opartego na niepohamowanej wolności. Kiedy ta Boża miłość jest w ludziach, pomiędzy ludźmi, kiedy tworzy się między nimi jedność najpodobniejsza do jedności Trójcy Świętej, kiedy na ziemi żyje się tak jak w niebie, wtedy świat zaczyna wierzyć w Chrystusa, a dzieło Jezusa dochodzi do swojej pełni. Właśnie do takiej jedności opartej na miłości musimy dążyć. Bez niej, jak ostrzegał Pan, królestwo pogrążone w wojnie domowej upada dom po domu. Kiedy zaś ją mamy, demon zostaje pokonany, rządzi miłość, rządzi Maryja, rządzi Bóg.
Pytanie i odpowiedź: Co musimy robić, aby osiągnąć jedność?
Jedność to zadanie na całe życie, a przede wszystkim na życie apostolskie. Żyjąc w jedności, żyjemy na ziemi tak jak w niebie, to znaczy jesteśmy już w niebie, gdyż cieszymy się obecnością Pana pomiędzy nami, jak On sam obiecał: Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20).Natomiast tam, gdzie nie ma jedności, gdzie dominuje podział, rozgoryczenie i przemoc, Bóg nie uobecnia się i jest to przestrzeń dla demona. Słusznie mówimy o domu, w którym nie ma jedności, a panuje przemoc i niezgoda, że w tym domu jest jak w piekle. Nie zdając sobie z tego sprawy, wyrażamy głęboką prawdę teologiczną i moralną. Z Bogiem jest się w niebie, gdyż bycie w niebie polega na byciu w Bożej obecności. A bez Boga jest się w piekle, gdyż piekło polega właśnie na braku obecności Bożej.
Co jednak możemy robić, aby była między nami jedność, aby Pan był obecny pomiędzy nami? Jest to możliwe tylko przez miłość jak najbardziej podobną do miłości Chrystusa. Sądzę, że spośród siedmiu cech miłości podkreślanych przez nas, Franciszkanów Maryi, jako sposoby, na jakie ukochał nas Jezus, dla jedności szczególnie ważne są dwie – przebaczanie i proszenie o przebaczenie oraz stawianie się w miejscu drugiego. Nie może być jedności bez przebaczenia – przebaczenia, o które się prosi i którego się udziela – gdyż wspólne życie wiąże się z różnymi tarciami, czy nawet z wielkimi zderzeniami: różnicami zdań w kwestiach, które wydają nam się ważne, i egoistycznymi zachowaniami, których możemy nawet być nieświadomi. Dlatego konieczne jest przebaczanie, a czasami nawet rozważne zapomnienie przewinień.
Na tej samej zasadzie do jedności potrzebny jest ciągły wysiłek, by stawiać się w miejscu drugiego, by próbować go zrozumieć, by kochać go w taki sposób, w jaki on potrzebuje być kochany. Nie wystarcza próbować kochać go jak siebie samego, gdyż bardzo prawdopodobne jest, że ma inne gusta i potrzeby niż my. Jedność wykuwa się w zaparciu się samego siebie, by myśleć o dobru drugiego, bo na tym polega prawdziwa miłość. A to myślenie o drugim zakłada poznanie go, aby móc dać mu taką miłość, jakiej potrzebuje, zawsze respektując wolę Bożą. Jedność nie może istnieć bez wzajemnej miłości, a to zakłada przyjęcie krzyża. Taka jest cena, którą trzeba ponieść, by Pan był obecny między nami. W zamian za to On napełni nas radością i pokojem, jednak musimy przyjąć trudności, z którymi wiąże się każde życie we wspólnocie, nawet z osobami, która są naprawdę święte. To wszystko jest niemożliwe do osiągnięcia samym tylko ludzkim wysiłkiem. Potrzebujemy łaski Boga. Właśnie dlatego Jezus prosi Ojca, by udzielił nam daru jedności. Dlatego też powinniśmy zawsze działać motywowani duchowo. Myśl: to dla Ciebie, Jezu, pomoże nam przebaczać i prosić o przebaczenie, stawiać się w miejscu drugiego, ale także kochać wszystkich, kochać jako pierwsi, kochać działaniem i zaczynać od nowa, dając sobie każdego dnia nową szansę i spalając nasze grzechy w ogniu Bożego Miłosierdzia przez szczere prośby o przebaczenie.